Wielu plantatorów truskawek musiało w tym sezonie zmagać się z nadzwyczajnymi wyzwaniami. Ceny osiągały rekordowo wysoki poziom, a uprawy były obarczone ryzykiem związanym z niesprzyjającymi warunkami pogodowymi.
Jednakże, według relacji jednego z plantatorów z kujawsko-pomorskiego Pruszcza, sytuacja rolników nie była tak tragiczna, jak mogło się początkowo wydawać. Dzięki zmiennej temperaturze w okolicach 20 stopni, dojrzewanie truskawek odbywało się stopniowo, co pozwoliło uniknąć strat spowodowanych nagłym przyspieszeniem procesu dojrzewania.
Mariusz Balcerzak, który podzielił się swoimi spostrzeżeniami z dziennikiem „Fakt”, przyznał, że na początku sezonu był załamany, lecz ostatecznie sytuacja okazała się korzystniejsza niż się spodziewał. Klienci chętnie sięgali po truskawki, niejednokrotnie pokonując znaczne odległości, co pozwoliło plantatorom sprzedać całą uprawę bez konieczności przekazywania jej do chłodni. Co więcej, kupujący sami podbili ceny za owoce.
Problemem dla plantatorów truskawek była nie tylko pogoda, lecz także obawy związane z niedoborem pracowników sezonowych. W obliczu tego zagrożenia, niektórzy rolnicy podjęli kroki mające na celu uniknięcie pozostawienia zbiorów na polu. W tym celu umożliwiali odwiedzającym samodzielne zbieranie truskawek bez konieczności płacenia za owoce spożyte na miejscu.