Pewien paragon grozy można przywieźć z sąsiedniego kraju. Lepiej zabezpieczyć się przed niespodziankami.

Przekazał zakopiańskiej „Gazecie Wyborczej” Martin Pavlik, przedstawiciel słowackiej agencji promocji turystyki Slovakia Travel w Polsce. Polacy chętnie odwiedzają słowackie baseny termalne, ale także chodzą w góry. Wędrówki te nie zawsze przebiegają bezproblemowo. W minionym roku aż 574 polskich turystów potrzebowało – czytamy w lokalnym wydaniu „Gazety Wyborczej”. Wielu z nich pomoc ta słono kosztowała. Szacuje się, że około 40 proc. turystów znad Wisły ratowanych w Tatrach Słowackich nie posiada żadnej ubezpieczenia. Tymczasem warto pamiętać, że o ile w Polsce pomoc w razie wypadku na szlaku jest bezpłatna, to po słowackiej stronie Tatr może ona słono kosztować – przestrzega gazeta.

Według Horskiej Zachranej Sluzby (HZS), słowackiego odpowiednika TOPR, wpływ na jej wysokość mają między innymi stopień trudności akcji ratunkowej i zagrożenie dla ratowników, ale koszty interwencji mogą też obejmować samą pracę ekipy ratunkowej, koszt dotarcia na miejsce zdarzenia, eksploatację sprzętu czy transport medyczny. To dlatego słowaccy ratownicy, a także lokalne biura turystyczne, z zasady wymagają od turystów posiadanego ubezpieczenia. Cena takiego ubezpieczenia wynosi od 0,70 do 1,15 euro dziennie – niewiele w porównaniu z rachunkiem, jaki może zostać nam wystawiony za ewentualną interwencję HZS – mówi Olga Krajciova z biura prasowego HZS, cytowana przez zakopiańską „Gazetę Wyborczą”.

W przypadku wędrówek po wysokich partiach gór opłata może być wyższa, jednak szczerość w rozmowie z agentem ubezpieczeniowym w tym przypadku się opłaca: za polisę zapłacimy więcej, ale także unikniemy ewentualnych dodatkowych kosztów związanych na przykład z koniecznością wykorzystania śmigłowca w akcji ratunkowej. Jak podkreśla zakopiańska „Gazeta Wyborcza”, posiadacz polisy powinien przestrzegać warunków ubezpieczenia. Do tych ostatnich należy poruszanie się wyłącznie po oznakowanych szlakach turystycznych. W słowackim Tatrzańskim Parku Narodowym (TANAP) główną grupą turystów karanych mandatem za schodzenie ze szlaku są Polacy. Tylko w pierwszy weekend lipca ratownicy HZS udzielili pomocy siedmiu turystom z Polski.