Ludwik Sobolewski: Odejście z sentymentami [Opinia]

Gdy jednak to się naprawdę dzieje, towarzyszy temu wstrząs, zaskoczenie lub zdumienie. W pewnych oczywiście przypadkach. I nie mówię o osobach nam bliskich, bo wtedy sprowadzanie uczuć towarzyszących czyjemuś odejściu do bycia zaskoczonym byłoby niedorzeczne. To może być ktoś taki jak , zmarły niedawno. Lub . Lub , na którego uroczystość żałobną w 2021 roku przybył . Stałpał z wielkim trudem po bruku dziedzińca przed Hôtel des Invalides. To może być sam Delon.

Wiadomość o jego śmierci zastała mnie na lotnisku w Kapsztadzie, na początku długiej drogi powrotnej do Europy. Było oczywiste, przynajmniej od pogrzebu Belmonda, że jesteśmy świadkami schyłku życia artysty uhonorowanego w 2019 roku w Cannes Złotą Palmą za całokształt twórczości. A jednak jego śmierć wywołuje zdumienie. . Potem kursują te frazesy, że przecież zostaną z nami na zawsze.

Jednak jest ogromna różnica między kimś, kto jest nadal wśród żywych, a kimś kto jest już tylko pomnikiem przeszłości. Sam Delon powiedział coś na ten temat, powstrzymując (chyba bez powodzenia) łzy, na Canneskiej scenie festiwalowej. Lekko parafrazuję: „Kiedyś myślałem, że najtrudniej będzie utrzymać się z tym, co robiłem, na szczycie. Utrzymywałem się przez 62 lata. stał się pomnikiem za życia dla kilku generacji Francuzów i nie-Francuzów.

Jak to pięknie – i celnie – ujął prezydent Macron, Delon „był więcej niż gwiazdą: był francuską pomnikową budowlą („un monument français”).” Dla mnie zaistniał po raz pierwszy dzięki koleżance z naszej wrocławskiej podstawówki. Interesowała się ona dwoma tematami.

  • Jednym z nich była astronomia. , astronomach, sondach kosmicznych.
  • Ponieważ koleżanka była obiektem mojej fascynacji (w formie typowej dla chłopaczka z drugiej czy z trzeciej klasy – przynajmniej wówczas miało to sens odróżniający) to ja także założyłem sobie taki astronomiczny album.

Koleżanka miała inny zeszyt, poświęcony swojej drugiej namiętności. . Kolejnego zeszytu nie założyłem. Starałem się, by koleżanka zwróciła uwagę na mnie, a nie na jakiegoś przystojniaka.

Przystojniakiem, wypełniającym zawartość drugiego zeszytu, był. Jak zrozumiałem później, Delon był rzeczywiście – i jest – kimś monumentalnym. Nie jako człowiek, lecz jako konstrukt zbiorowej wyobraźni. W historii świata pełno jest postaci tego rodzaju. Miałbym jednak trudność z wskazaniem takich, które odznaczyły się czymś wybitnym w biznesie, a jednocześnie życie z współczesnością traktowaną pokoleniami tak bardzo, że ich odejście stało się czymś zdumiewającym.

Być może dlatego, że takie osoby nie towarzyszą nam od dzieciństwa. Być może dlatego, że Instynktownie dążymy do tego, by zarabianie pieniędzy było czymś więcej niż zarabianiem pieniędzy, ale… może dlatego giełdę i parę jeszcze instytucji nowoczesnego kapitalizmu udało się tak dobrze zaszczepić w Polsce, bo korzystały one z romantyczności przełomu ustrojowego i społecznego.

Ale to już koniec. Koniec z tą nostalgią. Bo jak jest pełnia, rzeczy dzieją się zgoła niesłychane. W tym także te najciekawsze – przewidywalne. adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, obecnie CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI. Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy. Śródtytuły pochodzą od redakcji.