Tego lata o włoskich plażach może być głośniej, niż chciałoby tego wielu wczasowiczów. Oprocz zwykłych źródeł hałasu, takich jak krzyczące dzieci lub głośne dyskusje wielodzietnych rodzin, w nadchodzących tygodniach pojawią się demonstranci, którzy chcą zająć całe plaże. To efekt długotrwałego sporu o komercyjne wykorzystanie włoskiego wybrzeża.
Aby spędzić dzień „fare niente” nad morzem, wczasowicze i mieszkańcy muszą nie tylko spakować krem do opalania i dobrą książkę, ale zazwyczaj także portfele. Od Bibione po Palermo, włoskie wybrzeża są de facto własnością kilku rodzin. Prowadzą oni restauracje lub bary na plażach, pilnując długich rzędów leżaków i kolorowych parasoli i otrzymując za to wynagrodzenie.
Dwa leżaki i parasol na dzień kosztują od 20 do 30 euro, a na szczególnie popularnych odcinkach nawet do 75 euro. W związku z gwałtownym wzrostem kosztów życia politycy opozycji, organizacje ochrony konsumentów, stowarzyszenia biznesowe i wielu obywateli nie jest w stanie zaakceptować tej sytuacji. Zwłaszcza że po latach sporów z UE sądy uznały licencje operatorów plaż za nieważne, co skutkuje głośnymi demonstracjami.
- Działania krytyków są teraz bardzo widoczne.
- Zajęli oni niektóre z najbardziej znanych i prestiżowych plaż, rozwiesili transparenty na gumowych pontonach lub nalegali, by po prostu usiąść na piasku bez płacenia za to.
- Włochy nie byłyby Włochami, gdyby takim demonstracjom nie towarzyszyły głośne dyskusje, bojki i interwencje policji.
Własność plaż
Zasadniczo wszystkie plaże należą do państwa. Władze wydają jednak licencje na korzystanie z poszczególnych odcinków plaży. Według stowarzyszenia branżowego FIBA prawie wszystkie te balneari, jak nazywa się szeregi leżaków z infrastrukturą gastronomiczną, są własnością rodzin, często od dziesięcioleci. Wiele firm wyewoluowało ze skromnych obiektów, w których przodkowie najemców przygotowywali i serwowali złowione przez siebie ryby.
- Mniej niż jedna trzecia wybrzeża jest dostępna dla wszystkich.
- Włoskie prawo stanowi, że operatorzy muszą zapewnić każdemu swobodny dostęp — nie do leżaków, ale do plaży i morza.
- Praktyka jest jednak często inna.
Przestępczość organizowana
Wiele firm, w tym popularne kurorty nadmorskie, jest zarządzanych przez mafię i klany przestępcze, ostrzega agencja antymafijna DIA. Mafia jest zainteresowana tym biznesem, ponieważ marże zysku są bardzo wysokie dzięki niskim kosztom koncesji państwowych, a model biznesowy jest idealny do prania brudnych pieniędzy pochodzących z działalności przestępczej.
- Konkurencja nie jest tu przewidziana.
- Wysokie marże byłyby wręcz zachętą do przyciągania nowych operatorów, którzy wypróbowywali by nowe koncepcje, obniżali ceny lub płacili państwu wyższe opłaty koncesyjne.
- Oczywiste jest jednak, że licencje, które są wydawane przy niemal zerowych kosztach, gwarantują wysokie marże zysku.
Konkcesje plażowe
Komisja Europejska krytykuje politykę Balneari od 15 lat, ponieważ narusza ona centralne przepisy dotyczące rynku wewnętrznego UE. Bruksela wzywa do zorganizowanego, przejrzystego przyznawania koncesji plażowych na podstawie obiektywnych kryteriów. Kazdy Europejczyk powinien mieć możliwość złożenia wniosku.
- Lokalne administracje automatycznie przedłużają wygasające koncesje i de facto wykluczają nowych zainteresowanych.
- Operatorzy są oburzeni.
- Jako firmy rodzinne nie tylko wynajmują leżaki, ale także reprezentują cały styl życia.