W niedzielę 7 lipca we Francji odbyła się druga tura przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Najwięcej mandatów otrzyma Nowy Front Ludowy (182 mandaty), na drugim miejscu uplasował się obóz prezydenta Emmanuela Macrona, który może liczyć na 168 mandatów. Trzecie miejsce przypadło skrajnie prawicowemu Zjednoczeniu Narodowemu, które otrzyma 143 mandaty do parlamentu. Centroprawicowi Republikanie obejmą 45 mandatów. Żadna z partii nie uzyskała jednocześnie większości bezwzględnej, która wynosi 289 mandatów.
Wybory we Francji. Po ogłoszeniu wyników tysiące mieszkańców Paryża wyszło na ulice.
Po godzinie 20 w niedzielę, kiedy media podały wyniki sondaży exit poll, na ulicach największych miast we Francji zaczął gromadzić się tłum. W szczytowym momencie, na Placu Republiki w Paryżu było 8000 osób – podaje Le Monde, które powołuje się na dane Komendy Głównej Policji. Na początku byli to głównie wyborcy lewicy, którzy świętowali sukces Nowego Frontu Ludowego. Na pomniku Republiki wywieszono flagę Francji. Demonstranci skandowali „Wygraliśmy”, „Rewolucja”, „Wszyscy nienawidzą Bardelliego (polityk Zjednoczenia Narodowego – red.)” i hasła Antify.
Po kilku godzinach zrobiło się niespokojnie. Jak opisuje Le Figaro, do tłumu zaczęli dołączać działacze ultraprawicowi i ultralewicowi, którzy prowokowali mundurowych. Doszło do starć z policją. W stronę funkcjonariuszy leciały fajerwerki i bomby dymne. Oni natomiast odpowiedzieli gazem łzawiącym. Demonstranci podpalali też różne przedmioty leżące na ulicach. Podpalono też niektóre budynki. Na ten moment nie ma informacji o osobach poszkodowanych.
Gorąco we Francji po ogłoszeniu wyników. Demonstracje odbyły się także w innych miastach.
Francuzi wyszli na ulice także w innych miastach. Według relacji „Le Figaro” do starć demonstrujących z policją doszło także m.in. w Marsylii, gdzie zebrało się ponad 5 tysięcy osób. Demonstranci odpalili fajerwerki i bomby dymne. Podobnie było w Rennes, gdzie policja aresztowała około 25 osób. W Lyonie, jak opisuje lokalny dziennik „Lyon Mag”, świętujący tłum zamienił się w niebezpieczny protest. Demonstranci zaatakowali kilka lokali, w tym m.in. McDonald’s. Niebezpiecznie było także w Nantes. Jak opisuje portal Ouest France, wieczorem na ulicy zebrała się grupa protestujących, która maszerowała przez miasto. W pewnym momencie została ona zatrzymana przez policję. W jej stronę zaczęły lecieć nie tylko butelki czy inne przedmioty, ale także fajerwerki i koktajle Mołotowa. Jeden z funkcjonariuszy został poważnie ranny w wyniku eksplozji. Z oparzeniami drugiego stopnia został przewieziony do szpitala.