Więcej o historii przeczytasz na stronie głównej Onet.pl. Przypominamy archiwalny tekst Onetu 30 marca 1981 r. Prezydent Ronald Reagan jest właśnie po spotkaniu z robotnikami budowlanymi zrzeszonymi w największej amerykańskiej centrali związkowej. Chcąc uniknąć tłumów, decyduje się na wyjście bocznymi drzwiami. Jest w asyście Secret Service, a za nimi podążają zastępca sztabu, przedstawiciel Biura Rekonesansowego Białego Domu, rzecznik prasowy i attaché wojskowy prezydenta.
Kilka sekund później, słychać krzyki dziennikarzy chcących zadać Reaganowi kilka pytań. Kiedy prasa próbuje przedostać się przez tłum gapiów, prezydent podnosi rękę, chcąc pozdrowić widzów i otwiera drzwi rządowej limuzyny. Zamachowiec John Hinckley jest już bardzo blisko głowy państwa. „To idealny moment” — myśli i naciska na spust rewolweru.
Sześć strzałów. W ciągu kilku sekund oddaje sześć strzałów. Pierwsza kula trafia w czaszkę sekretarza pasowego Jima Brady’ego, który jak się później okazuje, do końca życia zostanie inwalidą. Drugi pocisk rani szyję jednego z waszyngtońskich policjantów. Kolejny zatrzymuje się w ścianie sąsiedniego budynku. Do akcji wkracza agent służb specjalnych — Tim McCarthy, który ratuje prezydenta przed czwartym wystrzałem.
Tajemnica misji Jurija Gagarina. Prawda wyszła na jaw po latach
W ogromnym chaosie Reagan jest transportowany do samochodu. Nic nie wskazuje na to, że kula trafiła także jego. Kolejne pociski odbijają się od kuloodpornej limuzyny, a ostatnia z nich trafia prezydenta. Dziurawi jego płuco i przelatuje 2 cm od serca. Przybywając do szpitala uniwersyteckiego im. G. Waszyngtona, Ronald Reagan pełen obaw wypowiada słowa w kierunku chirurga prowadzącego: „Mam nadzieję, że wszyscy jesteście republikanami”. Nie zdaje sobie sprawy, że atak ten nie ma powiązania politycznego.
Giuseppe Zangara — zamachowiec, który niemal powstrzymał „Nowy Ład”. Życie Roosevelta uratowało… chwiejne krzesło
„Myślę panie prezydencie, że w tej chwili wszyscy jesteśmy republikanami” — odpowiada mu. Po wielogodzinnej operacji, lekarze wyjmują spłaszczoną kulę z ciała Reagana, która przypomina monetę. Rekonwalescencja nie trwa jednak długo. Po dwóch tygodniach prezydent opuszcza szpital w kamizelce kuloodpornej, która od tego wydarzenia jest obowiązkowym elementem garderoby zarówno głowy państwa, jak i służby ochrony.
Kim był zamachowiec?
Jak się później okazało, atak Johna Hinckley’a nie był podyktowany politycznymi pobudkami. Sprawca argumentował atak swoją miłością do aktorki Jodie Foster. Chciał zwrócić na siebie uwagę. Myślał, że ten odważny czyn z jego strony sprawi, że zostanie przez nią zauważony. Wielokrotnie pisał do niej listy miłosne i poezję. Raz udało mu się nawet porozmawiać z nią telefonicznie. Przekonywał podczas tej rozmowy, że nie jest osobą niebezpieczną.
Takie słowa sprawiły, że zaniepokojona Jodie Foster zgłosiła sprawę o prześladowanie na policję. Jeszcze dzień przed zamachem, Hinckley zastanawiał się czy jechać do Yale University w Connecticut i ponownie spróbować porozmawiać z aktorką, czy udać się pod Hotel Hilton i dokonać ataku. Odpowiedź znajdujemy w liście do Jodie Foster, który zostawił w hotelowym pokoju. Czytamy w nim: „Nie mogę już dłużej czekać na to, że zwrócisz uwagę na moją osobę. Proszę cię więc – popatrz w moje serce i daj mi szansę zdobycia twojej miłości za sprawą historycznego czynu, którego za chwilę dokonam”.
Największy sadysta bezpieki. Nienawidzili go nawet komuniści
Do zamachu oczywiście doszło, ale skutek nie został osiągnięty. Zamachowiec został szybko schwytany i pociągnięty do odpowiedzialności przed sądem. Ława przysięgłych, zgodnie z opinią biegłych, uniewinniła Johna Hinckley’a z postawionych mu zarzutów ze względu na jego niepoczytalność. Decyzja ta spotkała się z ostrą krytyką społeczeństwa.
Tajemnicze rysunki na ścianie Auschwitz. Prawda została odkryta po wielu latach
Zamachowiec został osadzony w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym św. Elżbiety w Waszyngtonie. W sierpniu 2016 r. John Hinckley opuścił szpital na stałe zgodnie z zaleceniem lekarza, który stwierdził, że 61-latek nie cierpi już na żadną chorobę psychiczną. Przez USA przeszła dyskusja o zasadności tej decyzji. Wiele osób nie wierzy w oficjalną wersję wydarzeń. Doszukują się spisku, którego miało dopuścić się CIA, chcąc, aby urząd prezydenta objął George H.W. Bush.
Rasowa niesprawiedliwość, bezkarność policji i uliczne zamieszki. Jak 28 lat temu płonęło Los Angeles. Tego dnia obecność Tima McCarth’ego na miejscu zdarzenia była wynikiem przypadku. Z racji na wagę wizyty Ronalda Reagana w Hotelu Hilton, ochroniarzy było więcej niż zazwyczaj. A dokładnie o jednego za dużo. To właśnie rzut monetą sprawił, że agent Secret Service pojechał na służbę. Trzeźwy umysł i spryt sprawił, że Tim McCarthy potrafił zachować się odpowiednio w momencie ataku.