Putin zapewnia, że zemsta nadchodzi: Rosja szykuje się do potężnego odwetu. Ekspert ostrzega: nadchodzi atak, którego dotąd nie widzieliśmy w tej wojnie.

Ukraińska armia wkroczyła do Rosji i chce w niej pozostać. Do takiego wniosku dochodzi wiele osób, które w ostatnich dniach znalazły się przy granicy Rosji z Ukrainą od strony miasta Sumy. Wszędzie w okolicy — w lasach, między miejscowościami — poukrywani są żołnierze i ciężki sprzęt — czołgi, artyleria.

„Nigeria ze śniegiem”. Rosja Putina to nuklearna potęga i gospodarczy karzeł. Pięć najważniejszych sprzeczności Roman Żylienkow pędzi przez wyboistą drogę w przygranicznej wiosce Junakiwka w obwodzie sumskim z prędkością 80 km na godzinę. Pracownik pogotowia ratunkowego używa swojego minibusu do ewakuacji ludności cywilnej z wioski położonej w pobliżu rosyjskiego obwodu kurskiego, do którego wdarły się wojska Kijowa.

Od tego czasu Rosja bombarduje przygraniczne ukraińskie wioski dzień i noc. Z samego obwodu sumskiego uciekło już ponad 10 tys. osób. Nagle Żylienkow się zatrzymuje. Do pojazdu podbiega sześcioletnia Emilia. Ma w rękach dwie spakowane torby, za nią biegną jej rodzice i czwórka rodzeństwa.

W ewakuacji czas odgrywa niezwykle cenną rolę — każda sekunda dłużej na otwartej przestrzeni zwiększa ryzyko śmierci. Wolontariusze donoszą, że konwoje raz po raz trafiają pod ostrzał nieprzyjaciela. — Dla dzieci sytuacja stała się zbyt przerażająca — mówi matka dziewczynki, Natalia, zajmując miejsce w pojeździe. — Bardzo blisko dochodziło do eksplozji. Okna zostały wybite, drzwi wyleciały w powietrze — mówi ojciec Emilii, Aleksander.

Co najmniej cztery ciężkie bomby kasetowe uderzyły w wioskę, w której nadal mieszka ok. 200 osób. Przez wiele dni mieszkańcy nie mieli światła ani internetu. To, co czują cywile w regionie przygranicznym, wydaje się tylko zwiastunem większych działań. Ukraina spodziewa się ostrego odwetu Kremla za ofensywę w regionie kurskim.

Wrogowi z pewnością otrzyma odpowiednią odpowiedź

— Wróg z pewnością otrzyma odpowiednią odpowiedź — powiedział w poniedziałek Władimir Putin. Kluczowe pytanie brzmi — czy prezydent Rosji planuje odpowiedź wykraczającą poza poważne naloty? Kreml przygotowuje zemstę. Pożary na terenie elektrowni jądrowej w Zaporozżu po raz kolejny wzbudziły obawy o eskalację nuklearną. Obie strony przerzucają się odpowiedzialnością za ataki na ten obiekt.

Rosyjscy żołnierze okupują elektrownię jądrową w południowo-wschodniej Ukrainie od 2022 r. Według pułkownika Markusa Reisnera, szefa Instytutu Szkolenia Oficerów w Terezjańskiej Akademii Wojskowej w Wiedniu, Putin znajduje się pod presją. Po ukraińskim przełomie w obwodzie kurskim, który Kreml sprzedaje swoim obywatelom jako „operację terrorystyczną”, rosyjscy propagandyści zapowiadają zemstę.

Wojsko Ukrainy od kilku miesięcy traci terytorium

— Rozmieszczenie niemieckich czołgów Marder w rejonie Kurska, jednego z najważniejszych pól bitewnych Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (tak Rosjanie nazywają II wojnę światową od 1941 r., czyli ataku Niemiec na ZSRR — red.) już wywołuje furorę w rosyjskich mediach społecznościowych — mówi Reisner w wywiadzie dla „Die Welt”. Gniew Rosjan jest skierowany przede wszystkim przeciwko Ukraincom, nie przeciwko Putinowi — mimo porażki rosyjskiej armii i wywiadu, które nie dowiedziały się o planowanym ataku. Najlepszy dowód na to, że strategia Ukrainy działa. Putin zdecydował się na desperacki krok.

Reisner spodziewa się „zmasowanego strategicznego ataku powietrznego z użyciem dronów, pocisków manewrujących i rakiet” na Ukrainę w nadchodzących dniach. Wiele wskazuje na to, że Rosja przygotowuje siły do takiego ataku. Może on przybrać skalę niespotykaną od początku rosyjskiej inwazji.

Kreml nie daje za wygraną

W związku z tymi doniesieniami Stany Zjednoczone wyraziły zaniepokojenie możliwą dostawą pocisków rakietowych z Iranu do Rosji. Rzecznik Departamentu Stanu USA powiedział w tym tygodniu, że w grę wchodzą setki pocisków balistycznych. Według Agencji Reutera rosyjscy żołnierze w Iranie uczą się obecnie obsługi systemu rakiet balistycznych krótkiego zasięgu Fath-360.

Wygląda na to, że po ataku ukraińskim na obwód kurski Rosja w nadchodzących miesiącach miała siły i środki potrzebne do tego, by otworzyć nowy front. W ostatnich dniach analitycy wiele mówili o możliwości przeprowadzenia ataku z Białorusi. Według ukraińskich władz jak dotąd Kijów nie zaobserwował sygnałów wskazujących na takie ruchy.

Kreml jest obecnie zmuszony do wycofania żołnierzy z kilku odcinków frontu w Ukrainie — na przykład z północno-wschodniego regionu Charkowa — w celu opanowania sytuacji w kraju. Jednocześnie utrzymuje jednak tempo ofensywy na wschodzie Ukrainy. Pomimo problemów w obwodzie kurskim rosyjskie jednostki w Donbasie jak dotąd utrzymywały presję — tak wynika z relacji ukraińskich żołnierzy z obwodu donieckiego.

Ukraina się nie zatrzymuje

Mimo to ukraińskie kierownictwo planuje przenieść wojnę jeszcze dalej na terytorium Rosji. Kijów wzywa obecnie zachodnich partnerów do zniesienia ograniczeń dotyczących używania broni dalekiego zasięgu na terytorium Rosji. Według Zełenskiego kraj z niecierpliwością oczekuje decyzji Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji. Prezydent nawiazuje do faktu, że Ukraina nadal podlega ograniczeniom w zakresie korzystania z broni dalekiego zasięgu, takich jak amerykańskie pociski ATACMS i brytyjskie pociski manewrujące Storm Shadow.

Kijów nadal nie może używać tej broni do atakowania celów znajdujących się głęboko na terytorium Rosji. — Niestety, wśród elit politycznych niektórych krajów partnerskich Ukrainy nadal panuje błędne przekonanie, że w tej wojnie istnieją czerwone linie lub tabu — mówi doradca Zełenskiego Mychajło Podolak w rozmowie z „Die Welt”.

„Nie ma ludzi do atakowania”. Kreml znalazł się pod ścianą.

Emerytowany generał: Rosja zbliża się do punktu krytycznego. Ewakuowani mieszkańcy ukraińsko-rosyjskiego pogranicza nie wiedzą, czy i kiedy ponownie zobaczą swoje domy. Będzie to również zależało od dalszego przebiegu ukraińskiej ofensywy w obwodzie kurskim. Dla wielu ból pożegnania jest ogromny. Lidia Fiodorowna płacze, gdy w poniedziałek po południu wkłada swoją torbę i bagaże do autobusu ewakuacyjnego w Junakiwce. Urodziła się w tej wiosce i spędziła w niej całe swoje życie. — Teraz muszę wszystko zostawić. To straszne — mówi.