Dlaczego była dyrektorka RARS zdecydowała się nie zawiadamiać policji? Odpowiedź po latach milczenia: "Nie było to możliwe"

Justyna Gdańska usłyszała zarzut „przekroczenia uprawnień w związku z pełnieniem funkcji publicznych, które miały polegać na preferencyjnym traktowaniu niektórych kontrahentów”. Grozi jej do – Pragnę przeprosić za swoje postępowanie, którego się . Wiem, że zawiodłam, a brak odpowiedniej refleksji na czas przynosi konsekwencje, które ponoszę ze skruchą – powiedziała kobieta w rozmowie z WP. – . Zrozumiałam, że jedynie opisując prokuratorowi to, co robiłam, zmażę choć część winy. Tylko tak mogę naprawić w jakimś stopniu to, co się stało za sprawą mojej akceptacji – zaznaczyła.

Na wiele pytań jednak nie odpowiedziała, ponieważ „w sprawie toczy się śledztwo”. Jak stwierdziła, praca w RARS „spadła jej z nieba”. Gdańska przyznała, że jej relacje z byłym szefem RARS były „czysto biznesowe”. – Żadnych spotkań towarzyskich. Co najwyżej dzieliłam się jakimś prywatnym kłopotem, który chwilowo mógł mi utrudnić pracę – wyznała. I dodała: – Michała wspierali politycy najwyższego szczebla. W mojej obronie nie stanął nikt. Wiec tak, wielokrotnie myślałam, że . Była dyrektorka przekazała, że „towarzyszyło jej zdziwienie i wewnętrzna niezgoda na to, co widziała”. – Zdarzało się, że dzieliłam się uwagami, ale nie było na to dużej przestrzeni – powiedziała.

Na uwagę, że może trzeba było iść na policję lub do służb specjalnych odpowiedziała, że „gdyby do takiej sytuacji doszło teraz, nie wahałaby się ani przez moment”. – Wtedy okoliczności były takie, że po pierwsze , a po drugie nie wiedziałam, komu miałabym zaufać – dodała. – To jednak właśnie po zakupie agregatów od Szopy powiedziałam „dość” i nie zrealizowałam kilku zadań – podkreśliła kobieta.

Podczas wywiadu poruszono także temat konferencji prasowej Mateusza Morawieckiego, który opowiedział o historii kobiety „samotnie wychowującej dziecko”, która została aresztowana i doświadcza „psychicznych tortur”. – Gdy ją odsłuchałam, . Nie upoważniłam byłego premiera Polski do zajmowania się moim życiem. Przecież on pewnie do niedawna nie wiedział nawet o moim istnieniu – powiedziała Gdańska. I dodała, że w areszcie „ani przez chwilę nie czuła się zastraszana, poniżana, szantażowana”. – Znalazłam się w miejscu, w którym powinnam się znaleźć. – dodała.

O co chodzi w sprawie?

Michał K. i Paweł Szopa to jedni z głównych podejrzanych w sprawie zleceń Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych dla spółki Pawła Szopy Red is Bad, której zadaniem było dostarczenie Ukrainie agregatów prądotwórczych wartych 350 milionów złotych. Prokuratura twierdzi, że cena, za którą RARS nabyła urządzenia od spółki, była zawyżona.

Więcej informacji

O sprawie w związku z nieprawidłowościami w RARS znajdziesz w artykule: .