Iga Świątek spisuje się w paryskim turnieju niemalże bezbłędnie. Dotychczas straciła zaledwie jednego seta podczas spotkania z Naomi Osaka. Nie było to łatwe wyzwanie dla naszej zawodniczki, która w drugiej odsłonie poległa aż 1:6. Gdyby tego było mało, to później została wyprowadzona z równowagi przez jednego z fanów.
„Pod końcem pojedynku doszło do sytuacji, w której Iga zepsuła akcję pod siatką, bo przeszkodził jej czyjś krzyk z trybun. Świątek zareagowała na gorąco – zdenerwowała się na kibica, skarżyła się też do sędzi. To się nie spodobało dużej części widowni, która naprawdę słyszalnie wybuczała najlepszą tenisistkę świata” – relacjonował Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.
Tuż po zakończeniu starcia zwróciła się bezpośrednio do kibiców. – Mam do was wielki szacunek i wiem, że gramy dla was, ale czasami jest tak duża presja, że jak ktoś krzyknie w trakcie wymiany, to trudno się skoncentrować. (…) Stawka jest ogromna. Utrata kilku punktów może zmienić naprawdę bardzo dużo – tłumaczyła. – Proszę, jeśli możecie, to wspierajcie nas między wymianami, a nie w trakcie – dodała.
Teraz obszernie na ten temat wypowiedział się legendarny Andy Roddick. Zdradził, że jednym z ważniejszych aspektów pracy tenisisty jest słyszenie dźwięku piłki odbijającej się od rakiety. Nie rozumie również porównania rywalizacji tenisowej do spotkań baseballa, podczas których można hałasować tak często, jak się chce.
– Tenisiści zbyt ciężko pracują nad swoim rzemiosłem, aby dźwięk (odbitej piłki – red.) był zagłuszany przez kibiców i tłum, dlatego należy to uszanować – wyjaśnił w swoim podcaście. – Kiedy ktoś zagrywa piłkę, mamy mniej niż pół sekundy na reakcję i pokonanie sześciu stóp w dwie strony. Potrzebujemy zatem pojedynczej informacji. Musimy być w stanie wyczuć piłkę i usłyszeć, jak odbija się ona od rakiety. Każdy zawodnik buduje ten instynkt przez całe życie – podsumował, dając do zrozumienia, że porównywanie tenisa do baseballa jest kompletną bzdurą.
Świątek zaznaczyła, że podczas wywiadu po meczu z Osaka wazyła słowa, gdyż nie chciała wrogo nastawić do siebie francuskiej publiczności.
Nie martwił się o to David Goffin, który w pierwszej rundzie pokonał Giovanniego Mpetshiego Perricarda, ale również mierzył się z licznymi odgłosami z trybun. – To idzie za daleko, to całkowity brak szacunku. Robi się jak na piłce nożnej, niedługo będą race dymne, chuligani i bójki na trybunach. To zaczyna być śmieszne – podsumował wówczas.